Przez 2 upalne dni służyłem dwu znajomym za przewodnika. Mają chłopaki spust, także przemaszerowaliśmy jakieś 50 km w tym skwarze o czym nie daje zapomnieć brązowy kolor moich ramion. Od prawie roku nie byłem na szlakach, także po takiej przerwie nasunęło mi się kilka refleksji... Kilka z nich zapewne nie będzie dla niektórych żadną nowością, także z góry wybaczcie...
Pogoda wymiotła turystów. Pomimo tego, że łaziliśmy na początku tygodnia (pon-wto), to jednak biorąc pod uwagę środek sezonu liczyłem na coś więcej. I byłem zaskoczony (pozytywnie) - szlaki puściutkie, na Orlich Gniazd przez te 2 dni ledwo dwóch wędrowców. Wspinaczy też nie widać, grupka na Ogrodzienieckich i druga na Zborowie, tyle. Sprawia to fajne wrażenie, czułem się jak kilka lat temu.
Widoki zabijają. Ameryki nie odkryłem, ale przyznam szczerze, że dla mnie, jako wychowanego tutaj, od jakiegoś czasu to nie było już takie przeżycie. Owszem, uwielbiam siąść sobie na G. Zborów, Birów czy 504'ce i podziwiać okolice, ale... No właśnie, ale - uspokajało mnie to, sprawiało wielką radość, ale było dość naturalne, było czymś... normalnym? Teraz odkryłem na nowo ten zachwyt kiedy widziałem miny moich przyjaciół i ich opadające szczęki, gdy nagle rozpościerał się przed nami widok na olbrzymie połacie lasów i skały, które jak okręty sterczały nad zielonym morzem. Wspaniałe uczucie.
Niestety, złe strony również zostały zauważone. W Morskich lasach spotkaliśmy pędzących na łeb, na szyję trzech motocrossowców. Las drży w posadach, ptaki uciekają w panice, dla uszu przyzwyczajonych do ciszy to też dość niemiły koncert. Jak bumerang powraca sprawa osobnych szlaków i terenów dla zmotoryzowanych.
A skoro o zmotoryzowanych już mowa, to pod Okiennikiem Wielkim komuś też się znudziła polna droga i postanowił ciąć na skróty przez szkółkę młodych choinek. Po rozstawie osi i śladach opon wnioskuję, że to jakieś średnie 4x4. Efekty są dość przykre.
Przykry także jest słynny mur dookoła skały Grodzieckiej. Jednogłośnie został on określony jako przestępstwo i padło wiele propozycji jego likwidacji, od drogi prawnej po TNT włącznie. Miło, że ludzie z zewnątrz podzielają nasze poglądy.
Z drobniejszych rzeczy to standard - miejscami ciapy na drzewach są co parę metrów, a niekiedy ktoś nie obeznany z terenem może momentalnie zgubić szlak. No i śmieci... Mnóstwo śmieci. Trochę pozbieraliśmy, ale bez większej grupy i dużych worków nie da rady. Zresztą zaraz, mam nadzieję, podejmiemy odpowiednie kroki.
Co tam jeszcze... Mirów zamknięty kratami, ale to chyba już czas jakiś. Rzeczywiście, sporo gruzu w środku leży, zaczyna się to sypać. Zobaczymy co zrobi pan senator. W Bobolicach praca wre. Z G. Birów jest ciekawa sprawa, bo ścieżka jest tak zarośnięta, że można wnioskować, że wędrowcy zaglądają tam sporadycznie. A jednak to grodzisko będzie budowane. Szkoda, wielka szkoda... Teraz to jest naprawdę oaza spokoju. A ten mur od skały do skały pasuje jak pięść do oka. Morsko się pięknie rozwija, chociaż wydaje mi się, że troche zaniedbują zamek. Może nie tyle zaniedbują, co nie widać żadnych prac przy nim. Chyba, że zamierzają go zostawić tak jak jest, z tymi żaluzjami w oknach
Poza tym - nasza piękna, cudowna, przewspaniała Jura w pełnej okazałości. Słońce i upał dają w kość, ale na skałkach można siedzieć godzinami.
A na koniec kilka fotek...