Jak Ktoś przejechał przez Jurę 1, 2, 3...8 razy to chce i 9 raz tą trasę przebyć. Zacznę trochę jak Jurasik...ale dalej już skromniej
Trasa Częstochowa - Kraków zrodziła mi się w głowie parę lat temu. Miało być ładnie, na rowerze... a tylko 3 dni do dyspozycji i padło na Szlak Orlich Gniazg, i tak już zostało.
Do Częstochowy dotarliśmy pociągiem (3 osobowa Śląsko-Jurajska ekipa), dołączyłem w Zawierciu. PKP Gliwice-Częstochowa przyjazne dla rowerzystów, sporo pociągów, jest gdzie zawiesić rower.
Z Częstochowy jechaliśmy czerwonym szlakiem pieszym z małą modyfikacją przy terenach przemysłowych. Po raz pierwszy zobaczyłem przy Papierzu - coś w rodzaju kamieniołomu.
Dalej w pewnym miejscu szlak przecina asfalt, skręcamy w leśną drogę gdzie parę lat temu wysypano szlakę , która jakoś nie chce się utwardzić. W tym miejscu szlak pieszy jest dość słabo oznaczony, łatwo można minąć pomykając rowerowym...a nie warto - lepiej wdrapać się na Zieloną Górę skąd mamy wspaniały zjazd praktycznie do wiaduktu.
Do Złotego Potoku jechaliśmy ściśle trzymając się czerwonego szlaku. Spotkaliśmy dziadków na rowerach, którzy nas bez problemu wyprzedzili... no ale nie mieli sakw
, minęła nas też trzyosobowa grupka rowerzystów podążających również do Krakowa (pozdrawiam).
W Złotym Potoku nie było zgody na szlak pieszy (ładnie ale trzeba się wspinać) więc drogą dotarliśmy do Ostrężnika. Dalej szlakiem czerwonym do Trzebniowa - od paru lat asfaltowym. Trzeba uważać przy zjeździe pojawiają się samochody.
W Trzebniowie zdecydowaliśmy się jechać do Czatachowej nowymi ścieżkami rowerowymi, dalej do Żarek (zakupy na wieczór) i dalej ścieżkami asfaltowymi do Mirowa. Ładne widoki, ścierniska, łąki, ugory. Zapach lata, pogoda dopisywała. W Mirowie pusto, piątkowe popołudnie ok. 19-tej, słońce powoli zachodzi. Z Bobolic odbijamy na czarny szlak do Huciska - trzeba się trochę namęczyć ale warto. Nagrodą są piękne widoki na okolice: Bobolice, Góra Zborów, Skałki Rzędkowickie - czyli nasz cel tego dnia. Nocleg blisko domu wśród skał (by nie psuć klimatu wyprawy domowymi wygodami). Wieczór przyjemny, drewno na odnisko z wycinki, nad ranem popadało. Ranek dość rześki, wilgotny (odpoczynek od upału), wstąpiliśmy do domu na kawę... i trochę czasu zeszło, z tego powodu asfaltowych dróg się trzymaliśmy. Do Morska, Skarżyce (Okiennik zachwyca nawet z drogi, grila nie widać
...i znowu na czerwonym szlaku. Za Żerkowicami postój przed Dworskim Lasem. Piękne widoki, pola, pagórki po horyzont, w oddali Smoleń, Góry Bydlińskie, Ruskie, jedno z moich ulubionych miejsc na Jurze. Zjazd wąwozem jedym z piękniejszych. Z Karlina szlakiem czerwonym rowerowym do Podzamcza (pieszy to harówa przez piachy), od Bzowa asfalt - nowość a wcześniej bardzo przyjemne szutry. W Podzamczu ludzi tradycyjnie za dużo jak dla mnie (sobota), kierujemy się na Ryczów, Złożeniec, Smoleń szlakiem rowerowm i asfaltami. W Smoleniu budowa, zakaz wstępu (na wieży ludzie ...pewnie robotnicy
, parking budują- kratownice z tworzywa wypełnione tłuczniem. Chcemy dotrzeć pod Ojcowski Park Narodowy ale czas nie nastraja optymistycznie, mimo tego skręcamy na Zegarowe, czerwonym do J. Biśnik (postój), postawiono tam dwie wiaty, dwie pozostałe z wcześniejszych "Projektów" niszczeją zarośnięte chwastami.
A dalej na szlak niebieski gdzie jeden z uczestników "chycił pana" czyli "złapał gumę". Zatem przerwa techniczna na wysokości Jaskini Jasnej. Od Dłużca asfaltowa droga żółta 794, Wolbrom (zakupy-czyt. piwo), dalej na Chełm, Trzyciąż, za Tarnawą niebieskim szlakiem... i wreszcie upragniony nocleg pod lasem. Urocze miejsce. Piękny, ciepły wieczór. Poranek mglisty. Do OPN rzut beretem. Szybki zjazd do Pieskowej Skały, dalej asfaltem do Ojcowa. Sporo rowerzystów-kolarzy i prawie koniec. Ojców sklep, pożegnalne piwko i roztaję się z kolegami ze Śląska przy Bramie Krakowskiej, oni jadą dalej na PKP Kraków.
Mnie do domu lepiej, taniej i szybciej wrócić rowerem. Niebieskim szlakiem pod górę do Czajowic a stamtąd czerwoną drogą "94"? do Olkusza. W dość dużym ruchu samochodowym ale na 1/2 trasy jest szerokie, bezpieczne pobocze. Z Olkusza już "żółtą" drogą na Ogrodzieniec, pobocza nie ma ale ruch zdecydowanie mniejszy. Niedziela była upalna, byłem zmęczony...ale warto było.
Dziękuję współuczestnikom (Berek, Masło).
Poniżej parę zdjęć z wyprawy, później już telefon padł.