Cześć.
Zakupiłem elektryka
. Osprzęt Shimano Steps, bateria 504Wh 14Ah.
Jeśli ktoś będzie ciekaw jak się sprawuje na Jurze mogę pisać co jakiś czas jak się tym podróżuje. Na szybko mogę podzielić się pierwszymi obserwacjami.
Po pierwsze, co mnie zaskoczyło na plus. Elektryk nie jest dla emerytów. Można się nieźle napocić. Dla osób które nie jeżdżą zawodowo, a rekreacyjnie "idzie pompa w nogi". Przy trybie Eco wspomaganie włlaściwie neutralizuje wagę roweru. Jedzie się jak na dobrej klasie turystyku. Jestem bardzo zadowolony bo rower dał mi powera i mobilizację do wyjścia w teren.
Na dziś mam zrobione 200 km w koło Zawiercia, robione głównie wieczorami po ok 20km przed snem.
Po drugie, co mnie znowu zaskoczyło to to, że bez prądu da się normalnie jeździć. Wszędzie czytałem że jak się skończy prąd to jazda jest katorgą ze względu na wagę. Fakt rower jest ciężki, ale ma takie przełożenia, że właściwie bardzo często jeżdżę bez prądu (dla kondycji, większego wysiłku), miasto, parki, płaski teren można spokojnie pokonywać w trybie off i oszczędzać prąd a do tego spalać więcej kalorii i mieć z tego przyjemność. Mimo że mam duży zapas prądu to jednak skąpstwo z człowieka wychodzi i kiedy mogę jeżdżę bez wspomagania.
Wspomaganie włączam pod górki. Na trybie boost przejechałem może kilkaset metrów, na jakimś stromym piaszczystym podjeździe gdzieś na jurajskich polach, jeśli jadę to na eco. Przy dużych podjazdach włączyłem może 2-3 razy tryb normal on faktycznie wyraźnie wspomaga i ładnie "wyciąga" na jurajskich podjazdach.
Przy pełnym naładowaniu nowe aku pokazuje: 193 km w trybie eco. Po tych moich 200 km oceniam, że dla kolarza który mocno pedałuje i odciąża silnik, na nizinach bez problemu jest to do zrobienia. Na Jurze na pewno nie, ale 100-120 km na eco myślę że tak. Piszę tu o ciągłym wspomaganiu.
Teraz uwaga. W pierwszym niepełnym teście (dziś doładowuję baterię) zrobiłem 160km w trybie mieszanym (szlak jurajski, miasto, parki, szosa, szuter) do pracy, po zakupy, dla przejażdżki. Prąd używany wg uznania. Gdzie prosto, prąd wyłączony, gdzie trudniej tryb eco i kilka razy normal lub boost na małych odcinkach. Gdy dojeżdżałem do domu bateria pokazywała raz dwa raz trzy paski naładowania (nie mógł się zdecydować) na .... 5 pasków. Czyli na pewno zużyłem 2 paski na 160km. Komputer pokazywał w zależności od obciążenia jeszcze od 50 do 100km zasięgu w baterii. Nieźle. Na pewno zaprawiony kolaż takim systemem mógłby zrobić do 300km na jednym ładowaniu ale oczywiście w zależności od terenu w którym się porusza. Będę to jeszcze testował bo zaatakuje odcinek z Zakopanego do Zawiercia i taka wycieczka dużo powie o baterii i wspomaganiu.
Po trzecie... rower elektryczny zdecydowanie nie byłby mi potrzebny na nizinach. Teraz to wiem, ale nie miałem okazji tego wcześniej doświadczyć. Na nizinie dobry turystyk załatwia sprawę. Natomiast elektryk to "bajka" na wyżyny i pogórza. Pozwoli robić duże dystanse bez nadmiernego zmęczenia, pozwala cieszyć się przyrodą, zwiedzaniem bliższej czy dalszej okolicy. Nigdy nie byłem rowerem w górach (polskie góry mam bardzo dobrze schodzone) bo nie pociągało mnie katowanie się na podjazdach, a teraz patrzę sobie na mapę gdzie by tu pojechać