No i stało się. Szymon wywołał wilka z lasu, kiedy zmontował mój portret w kilcie. Skorzystałem z wehikułu przenoszącego nie tylko w czasie ale również w przestrzeni i znalazłem się w krainie kiltów. Wycieczka nie była planowana ( lubię tak) i improwizowane z dnia na dzień wycieczki.. Mój pilot był mobilny to i wycieczki były do miejsc oddalonych od siebie kilkadziesiąt kilometrów. Dopiero po powrocie uzupełniałem wiedzę o odwiedzanych miejscach i widzianych cudach. Najpierw o wrażeniach a jak będzie przyzwolenie to pociągnę dalej. Dobra widoczność przed lądowaniem pozwoliła zobaczyć krajobraz Szkocji w szerokiej perspektywie. Dużo zieleni trochę, jesieni, góry wzgórza, hałdy zamki, pałace i z miejsca poczułem się prawie jak na Jurze. Oglądając umykające krajobrazy zastanawiałem się co z tych ulotnych obrazów dane mi będzie zobaczyć a ile stracę estetycznych doznaniach. Jeżeli chodzi o wrażenia to najpierw o ogólnych w kontekście często przewijających się na forum. Na trasach spacerowych i „szlakach”( duża przenośnia). Raz tylko byłem w tłumie, kiedy wybrałem się na Górę Artura –Edynburg. Turyści tacy jak wszędzie nawet uśmiechali się mijając naszą ekipę. Nie zauważyłem aby rowerzyści byli specjalnie rozpieszczani.. Po jednej drodze na to kultowe wzniesienie jeżdżą samochody, edynburczycy uprawiają jogging i jeżdżą rowerzyści( wszyscy nawzajem uważają na siebie). W pobliżu mniejszych miast są wyznaczone ścieżki ale ich mankamentem jest to ,że nie układają betonowych kostek tylko momentami widać kamienny bruk( muszą się od nas wiele nauczyć). Mankamentem jest niewątpliwie jest brak koszy na śmieci i dlatego pewnie na trasach spacerowych oraz w ich bezpośrednim sąsiedztwie je czysto( TJ nie miałoby tam co robić) . Wow! Ucieszyłem się jak zobaczyłem znak – droga dla rowerzystów. Za chwile zniesmaczony zobaczyłem, że drogą to również jeżdżą samochody. Szkoci to dziwne ludzie. Kiedy stanąłem na skrzyżowaniu, ponieważ zapaliło się czerwone światło, mój przewodnik poinformował mnie, że tutaj na własne ryzyko można na czerwonym przejść( jako towar eksportowy zaproponowałbym Szkotom - straż miejską. Za wielki mankament uważam brak budek w okolicach odwiedzanych zamków. Bez hot-dogów i frytek było mi trudno pokonywać trasy spacerowe i byłem uboższy o łączenie doznań estetycznych z kulinarnymi., miejsc dla dmuchanych zjeżdżalni też nie widziałem. Oczywiście w specjalnie przygotowanych pomieszczeniach można byłoby kupić gustowne pamiątki( przypomniałem sobie czasy CEPELII) no i kulturalnie zjeść, ale nie na moją kieszeń. Zabytkowa i współczesna architektura(symbioza) Panorama Edynburga ze wzgórza jest porażająca. Nowa zabudowa przeplata się ze starą. Specjalnie to mnie nie raziło bo stylowo współczesne wieżowce i budynki( beton i szkło) nawiązują do zabytkowej architektury i przyjemnie się patrzy( chociaż moje oko może być skrzywione z uwagi na różnice dioptrii w lornetkach). Przejeżdżając przez szkockie miasteczka miłe wrażenie sprawia monotonia architektoniczna ( kamienne ściany budynku i dachówki) i nie zmąciło tych doznań info mojego towarzysza, że Szkoci stosują nowoczesne materiały budowlane a moje oko oszukują stosowane powszechnie materiały elewacyjne, nawiązujące do stylów zabytkowych kamienic. Na ulicach miast , przez które przejeżdżałem i zwiedzałem, na starym mieście króluje bruk( nie mylić z naszą kostka brukową). Nikomu nie przeszkadzają tam w rzędzie kamienic, krzepko wyglądające ruiny ( mech w krwistej zieleni nie robi tam szkody z uwagi na klimat). Popadające w coraz większą ruinę kościoły( co u nas jest nie do pomyślenia), stare kamienne mosty ( nie mylić z mostkami) robią kolosalne wrażenie jak się pamięta nasze rzeczki i próbuje szukać porównań i odniesień. Przyroda Listopad to może nienajlepsza pora dla miłośników turystyki przyrodniczej. Na siedem dni pobytu tylko jeden dzień słoneczny. Przewagę szkockiej mgły widać na fotkach. Pomimo późnej jesieni trawa o kolorze soczystej zieleni, na łąkach pasące się owce, konie i bydło( u nas o tej porze roku to raczej rzadkość). Zero ugorów. Lasy nie wdzierają się w pola i nie kłębią się stare trawska. Za oknem samochodu listopad a kwiaty dobrze się jeszcze mają. Nadmorskie krajobrazy, krzyżują się z górskimi. Raz jestem w górach „a la” Beskidy, za godzinę na wyżynie, stąd na pojezierze aby na koniec dnia przespacerować się nad zatoką. Widok meandrującej rzeki Forth i powrót myślami do widoku naszych uregulowanych kanałów trochę mną zatrząsł. Wow! Trzeba się zatrzymać , żeby się nie rozpisywać . Poniżej kilka obrazków ze Stirling. Jeszcze jedno. W zabytkowych wnętrzach często obowiązuje zakaz fotografowania( ponoć lampy błyskowe szkodzą).
Załączniki: |
Brukowana uliczka..JPG [ 283.58 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
Legendarny jednorożec to częsty element starej architektury..JPG [ 163.8 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
To co lubię. Żeliwna tablica nagrobkowa.JPG [ 314.39 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
Tak. Ten ogród to cmentarz a piramida to pomnik reformacji. .JPG [ 263.19 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
Ruiny siedziby sądu. Centralnie herb Szkocji. .JPG [ 252.46 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
Budynek więzienia z XVIII wieku. Dzisiaj w jego wnetrzach znajduje się muzeum..JPG [ 329.06 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
kamienny most na rzece Forth, za którym Szkoci pokonali Anglików w 1297 roku.JPG [ 347.91 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
Na dziedzińcu zewnętrzym zamku Stirling pomnik Roberta I Bruce króla Szkocji , nosił przydomek Waleczne Serce. W filmie Gibsona przydomek ten nosił William Wallace..jpg [ 268.18 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
Wieża monument z połowy XIX wieku zbudowana na część Williama Wallace.JPG [ 323.64 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
Z tarasu widokowego pięknie się prezentuje meandrująca rzeka Forth. Mgła nie pozwoliła na podziwianie panoramy szkockich gór.Robiąc fotki nie wiedziałem czy uważać ,żeby aparatu nie wyrwał wiatr..JPG [ 282.44 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
We wnętrzach można podziwiać miecz prawie 1,5 długości ponoć samego Wiiliama Wallace.JPG [ 192.43 KiB | Przeglądane 5748 razy ]
|
_________________ Woody Allena cenię za specyficzne poczucie humoru Wojciecha Pokorę również za nazwisko cenię.
|