Cytuj:
"O tym, jak z promotorów Ojcowskiego Parku Narodowego staliśmy się bandytami" - tak swoją wersję zdarzeń zaczynają podróżnicy z inicjatywy Busem Przez Świat, którzy wdrapali się poza szlakiem na skałę i zrobili zdjęcie. Dzięki social mediom straż parku z łatwością ich namierzyła i wlepiła wysoki mandat.
Karol i Ola Lewandowscy to podróżująca para prowadząca bloga Busem Przez Świat. W ramach wspierania lokalnej turystyki, która ucierpiała w czasie pandemii koronawirusa, chcieli zrobić film promujący Ojcowski Park Narodowy. Zainteresowali się zdjęciem z widokiem na Zamek w Pieskowej Skale i słynną formacją skalną - Maczugą Herkulesa. Chcąc powtórzyć dobre ujęcie, wdrapali się na Skałę Wernyhory, do której prowadzi wydeptana ścieżka.
"Wizytę w parku zaczęliśmy od odwiedzenia oficjalnej tablicy informacyjnej, na której zaciekawiło nas zdjęcie Pieskowej Skały zrobione z oddali. Postanowiliśmy odnaleźć ten kadr, który znaliśmy też z wielu innych zdjęć. Na oficjalnym Facebooku parku znajduje się też zdjęcie z tego punktu, a pracownik parku w komentarzu instruuje, z którego punktu zostało wykonane to zdjęcie. Nie ma tam żadnej informacji, że wejście na ten punkt widokowy jest zakazane. Niedaleko ścieżki na ten punkt widokowy, z którego zostało zrobione to zdjęcie, znajduje się oficjalny parking, kosztujący 10 zł. Ścieżka prowadząca na punkt widokowy była wydeptana i niczym nie różniła się od wielu innych ścieżek w parku. Nie posiadała też żadnych zakazów ani ogrodzeń, a na punkcie znajdował się inny fotograf" - relacjonują Lewandowscy na swoim blogu.
Weszliśmy na zakazaną ścieżkę nieświadomie
Wkrótce potem na swoim Instastory opublikowali zdjęcie. Zostali namierzeni przez straż parku narodowego, której funkcjonariusze zapukali do nich rano następnego dnia z informacją, że złamali prawo.
- Nie chcieli wierzyć, że weszliśmy na zakazaną ścieżkę nieświadomie, a brak znaku z zakazem skwitowali komentarzem „że nie ma sensu dawać, bo ludzie i tak ignorują zakazy, a tabliczki kradną”. W innych miejscach parku takie tabliczki są. Panowie nie chcieli słuchać naszych tłumaczeń, przerywali nam i traktowali nas jak bandytów, którzy z premedytacją przyjechali niszczyć naturę - piszą dalej w swojej relacji Lewandowscy. Całość można przeczytać na ich profilu na Facebooku.
Swój post ze zdjęciem skasowali, by nie zachęcać innych do wejścia na punkt widokowy. Nie ukrywają przy tym, że kara za złamanie przepisów w OPN im się należała. Mają jednak żal do pracowników OPN, bo uważają, że była zbyt surowa.
Słony mandat
Ich zdaniem po przyznaniu się do winy i przy założeniu, że działali nieświadomie, a także z uwagi na fakt, że na końcu okazali skruchę i przeprosili, powinni otrzymać mandat w wysokości 50 zł. Tymczasem strażnicy OPN wlepili im karę 300 zł.
"Wyższe mandaty otrzymują osoby śmiecące w parku, palące ogniska, czy dokonujące aktów wandalizmu. My za wejście na punkt widokowy zostaliśmy ukarani mandatem 300-złotowym" - piszą z żalem blogerzy. I sugerują, że takie miejsca, jak to z którego zrobili zdjęcie, powinny być lepiej oznakowane, np. zakazem wejścia.
"Jest nam cholernie przykro, że zostaliśmy tak potraktowani. Po takich akcjach odechciewa się promowania polskiej turystyki i bezinteresownego pomagania innym" - kończą swoją relację blogerzy z inicjatywy Busem Przez Świat. I dodają, że nie odmówili przyjęcia mandatu, bo skutkowałoby to skierowaniem sprawy do sądu.
Oświadczenie Ojcowskiego Parku Narodowego
W niedzielę po południu oficjalne bardzo długie oświadczenie w tej sprawie zamieścił Tomasz Gierat, dyrektor Ojcowskiego Parku Narodowego. Przypomina w nim, że miejsce, z którego blogerzy zrobili zdjęcie, "nie jest i nigdy nie było udostępnione. Tym samym dojście do niego jest poruszaniem się poza szlakami turystycznymi (tudzież poza miejscami udostępnionymi turystycznie) i nosi znamiona wykroczenia" - wskazuje dyrektor OPN.
I dalej argumentuje, dlaczego mandat był tak wysoki: "W relacji, którą usunęli Autorzy na prośbę Staży Parku, pojawiła się publiczna zapowiedź: cyt. „(…)nie byliśmy pewni czy znajdziemy ten punkt widokowy, bo tu nie ma żadnego szlaku, nie ma żadnych oznaczeń. To nie jest oficjalny punkt widokowy, ale nam się udało. Jest już sprawdzona wejściówka, wiemy, jak tam dojść. Wam też pokażemy, ale musimy to szczegółowo opisać w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie” oraz „może potem jeszcze, wieczorem, jak wrócimy na zachód słońca ponownie, to może pokażemy dokładnie, jak tu wchodziliśmy”. Czyn ten w swojej konsekwencji, a więc w związku z jego opublikowaniem w mediach społecznościowych, był formą publicznego rozpowszechniania nielegalnego sposobu dotarcia potencjalnych chętnych do tej lokalizacji, a także promocją lekceważenia obowiązujących przepisów w parkach narodowych. Upublicznienie tej informacji było obarczone dużą szkodą nie tylko dla samego Parku. Takie działanie z drugiej strony narażało inne osoby pragnące skorzystać z takiej instrukcji na poniesienie konsekwencji finansowych związanych z uruchomieniem wobec nich postępowań mandatowych przez funkcjonariuszy Straży Parku OPN".
Jednocześnie dyr. Gierat przypomina, że w parkach narodowych można poruszać się tylko po wyznaczonych szlakach, ale oprócz nich jest też sporo innych ścieżek, które wydeptać mogły np. zwierzęta. "Nie oznacza to, że z chwilą, kiedy przed taką ścieżką nie ma znaku zakazu wejścia można z niej korzystać" - pisze dyrektor OPN, którego zdaniem park narodowy i jego szlaki są dobrze oznaczone dla turystów.
"Osoby popełniające wykroczenie miały pełną świadomość, iż poruszają się poza jakimkolwiek szlakiem turystycznym (o czym poinformowali w relacji). „Tabliczkowanie” każdej nielegalnej ścieżki czy grodzenie Parku mija się z celem - musielibyśmy zrobić to wszędzie, skazując lokalną przyrodę na kompletną izolację. Również na mapie turystycznej ani w GPS nie ma wyznaczonego szlaku do wskazanego miejsca. Profesjonalizm autorów, związany z wieloletnim podróżowaniem – w tym po Polsce, prowadzenie bloga, etc. oraz szeroki medialny odbiór przekazywanych treści wymaga, aby umieszczane w przestrzeni publicznej jakiekolwiek opisy nie propagowały działań naruszających obowiązujące uregulowania prawne" - uważa Gierat.
Zdjęcie niedźwiedzia nie upoważnia do szukania gawry
Dyrektor zaznacza przy okazji, że w OPN cenią dorobek i wkład wszystkich osób zaangażowanych w szerzenie idei świadomego podróżowania, jak również w ochronę najcenniejszych miejsc w Polsce.
"Musimy jednak konsekwentnie podchodzić do wszystkich. W przeciwnym razie tworzą się podwójne standardy i wówczas sami przyczynilibyśmy się do promowania zachowań, które wykraczają poza obowiązujące zasady. Funkcja turystyczna to nie jedyna rola Parku narodowego. Musi ona współgrać z funkcją ochronną – to ona ma pierwszeństwo, nawet kosztem rezygnacji z dobrego zdjęcia. O tym właśnie przypominają nam parki narodowe, które stanowią zaledwie 1% naszego kraju - 1% tego, co najbardziej wrażliwe" - tłumaczy dyrektor OPN.
Wreszcie odnosi się do tego, dlaczego pracownicy parku informują w mediach społecznościowych o miejscu, z którego zostało zrobione zdjęcie: "Zdjęcie z tego miejsca na tablicy informacyjnej Parku czy oficjalnych profilach w mediach społecznościowych jest właśnie po to, by móc zobaczyć dane miejsce z innej perspektywy, bez samodzielnego podejmowania takich działań. Analogicznie, zdjęcie niedźwiedzia na stronach innego Parku czy dzieła sztuki poddanego konserwacji w pracowni muzeum, nie upoważnia nas do szukania niedźwiedziej gawry czy wejścia do pracowni konserwatorskiej. W razie wątpliwości w kwestii dostępu do danego miejsca, można wcześniej zwrócić się do Parku i zapytać o możliwość wykonania fotografii. Pracownicy na pewno udzieliliby wyczerpującej odpowiedzi dotyczącej zasad wejścia czy obowiązujących opłat".
Całe oświadczenie dyrektora Tomasza Gierata można przeczytać na oficjalnym profilu na Facebooku Ojcowskiego Parku Narodowego.