W gazecie Wyborczej:
Grotołaz amator zginął w jaskini
Jarosław Sidorowicz2008-04-09, ostatnia aktualizacja 2008-04-09 22:11
30-letni grotołaz amator z Krakowa zginął podczas penetrowania Jaskini Sąspowskiej na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego, do której dostał się nielegalnie. Dyrekcja OPN: - Takiej tragedii jeszcze nie mieliśmy.
Ratownicy przy zejściu do Jaskini Sąspowskiej- Ta historia powinna być ostrzeżeniem dla tych, którzy schodzą ze szlaku i próbują na dziko penetrować jaskinie - mówi wstrząśnięty informacjami o wypadku grotołaza Rudolf Suchanek, dyrektor Ojcowskiego Parku Narodowego. Przez całą noc i dzień trwała dramatyczna akcja, by wydobyć zaklinowanego grotołaza.
Policję późną nocą zawiadomiła matka 30-latka zaniepokojona przedłużającą się nieobecnością syna. Powiedział jej tylko, że chce penetrować jaskinie na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego. Nie wrócił do domu, nie odbierał też telefonu. Policjanci zaczęli najpierw sprawdzać szpitale, pytali na pogotowiu, czy nie udzielano pomocy grotołazowi. Bez skutku. Wtedy ruszyli policjanci i ratownicy GOPR z psami tropiącymi. Najpierw odnaleźli samochód na parkingu w rejonie Czajowic. Nad ranem psy doprowadziły do plecaka, który leżał koło wejścia do Jaskini Sąspowskiej, jednej z najdłuższych na terenie parku (ma ok. 100 metrów). To właśnie do niej wszedł 30-latek z Krakowa. - Utknął w wąskiej szczelinie, głową w dół. Nie dawał znaków życia - mówi Piotr van der Coghen z Jurajskiej Grupy GOPR.
Śmiertelny zacisk
Jaskinia, choć pozornie nie jest trudna, uchodzi za zdradliwą. - Są w niej bardzo ciasne korytarze z tzw. zaciskami, czyli niezwykle wąskimi miejscami, gdzie nawet bardzo szczupły człowiek bez wypuszczenia powietrza nie przeciśnie się - opisuje van der Coghen. Tymczasem grotołaz z Krakowa prawdopodobnie nie miał zbyt dużego doświadczenia. Według relacji najbliższych do jaskiń zaczął schodzić od niedawna. - Popełnił kardynalny błąd: wszedł do jaskini sam. Tego doświadczony grotołaz nie robi - mówi van der Coghen.
Przez cały dzień trwała dramatyczna akcja, by wydobyć zaklinowanego grotołaza. Ratownicy pracowali w niezwykle trudnych warunkach. - Dojście jest makabryczne. Trzeba czołgać się z płasko położoną głową, wąskim korytarzem - relacjonuje jeden z ratowników. Co gorsze - w trakcie akcji okazało się, że ciała nie da się wydobyć bez rozkucia znacznego fragmentu skały. - To katorżnicza praca w rozpłaszczonej pozycji, gdzie ruchy są ograniczone do minimum. Nie ma nawet, jak użyć specjalnych wiertarek udarowych, bo można to robić jedynie pod kątem prostym - opowiada ratownik GOPR. Dopiero późnym popołudniem goprowcom udało się odblokować grotołaza. Niestety, już nie żył.
Nielegalne wejście
Tymczasem dyrekcja Ojcowskiego Parku Narodowego twierdzi, że grotołaz wszedł do jaskini nielegalnie. Wejście do niej zagradza bowiem krata. Do środka można dostać się tylko i wyłącznie za zgodą władz parku. Grotołaz takowej nie miał. - Jaskinia leży poza szlakiem, w obrębie ochrony ścisłej. Wpuszczamy tam jedynie naukowców przy okazji badań, które prowadzą. Ze względu na zdarzające się kradzieże i próby plądrowania jaskiń wejście zagrodziliśmy. Niestety, ten człowiek prawdopodobnie musiał podważyć zabezpieczenia - mówi dyrektor Suchanek. Jak zaznacza, eksploracja jaskiń poza wyznaczonymi miejscami jest zakazana. Do zwiedzania udostępnione są Jaskinia Łokietka i Jaskinia Ciemna.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,5105543.html